Jest wiek dwudziesty pierwszy: banki pożyczają nieistniejące pieniądze, lekarze łagodząc skutki nie usuwają przyczyn chorób, które rzekomo leczą, nauka przestała już mówić o prawdzie, lecz wyłącznie o zgodności twierdzeń z wcześniej przyjętymi, nauczyciele powielają codziennie tę samą ignorancję, albowiem sami niczego już nowego nie przyjmują, kapłani coraz mniej wierzą w Boga, ponieważ cały swój wysiłek kierują w kształtowanie wiary w kościół, politycy nikomu już nie służą, (choć do tego zostali powołani), z wyjątkiem samych siebie, spożywamy żywność, która bardziej truje, niż odżywia, wsłuchujemy się w media, które nie informują, lecz przede wszystkim kształtują poglądy, wreszcie wolność dawno poświęciliśmy w imię rzekomego bezpieczeństwa. Czy to już wszystko? Ależ to dopiero początek długiej listy… I jeszcze: nieistniejące potrzeby, których nie możemy zaspokoić …Ostatecznie nikt za nic nie jest odpowiedzialny, albowiem jakąkolwiek odpowiedzialność zastąpiono procedurą. A nad wszystkim czuwa system, który nie ma już żadnych znaków ideowych, lecz po prostu trwa.
Trudno nawet powiedzieć, jak to wszystko się zaczęło. Gdzieś, na samym początku, ktoś popełnił jakiś fundamentalny błąd: i nie chodzi tylko o to jabłko zerwane niefrasobliwie z drzewa wiedzy, ani też o ów dym z ogniska Kaina. Raczej chodzi o obraz całego świata, który został odwrócony niemal o przysłowiowe 180 stopni, pierwotne zniekształcenie, które myli górę z dołem, białe z czarnym, przede wszystkim zaś prawdę z kłamstwem a dobro ze złem. To z potrzeby odnalezienia tamtego świata oraz z potrzeby odnalezienia pewności powstała ta książka.
Trzeba przypomnieć słowa Jana Chrzciciela, który na widok Jezusa mówi: Oto Baranek Boży, który gładzi grzechy świata. Ale co tak naprawdę widzi Jan? Otóż on również dostrzega w swym jasnowidzeniu, że ktoś kiedyś przestawił światła percepcji i odwrócił cały porządek rzeczywistości: krótko mówiąc, Jan nagle zobaczył, na czym tak naprawdę polegała cała ta ontologiczna rebelia. I oto pojawia się jakiś rzekomo cieśla z Nazaretu, mieściny, z której – jak głosiła wieść – nic dobrego nie pochodzi, i dokonuje czynem, myślą i słowem jakiegoś wyłomu w tak zorganizowanym świecie. Najpierw codziennie w synagodze czyta „Psalmy”, a krótko potem pęka bańka i czar pryska, i odsłania się to, co naprawdę jest.
Czytałem „Psalmy” po to, by zrekonstruować świat, którego nie ma.
Bogusław Jasiński
****************************************************************
Monumentalne wydanie komentarzy do całej Księgi „Psalmów” jest całkowicie niepoprawne: zarówno dla ortodoksów strzegących litery a nie ducha tych pradawnych tekstów, jak i tych wszystkich, którzy z definicji niejako negują sens i piękno ich przesłania. I jedni, i drudzy nie mają racji – Bogusław Jasiński odsłania fascynujący świat, w którym trzeba na nowo zdefiniować prawdę, grzech, poznanie i zbawienie, a w końcu i samego Boga. Jednym słowem pozycja rekomendowana dla wszystkich, którzy jeszcze chcą szukać i stanowczo odradzamy ją tym, którzy myślą, że już znaleźli.
Subskrypcja:
O autorze:
Skomentuj