Dobro Wspólne a Dobro Osobiste – konflikt czy harmonia?

Dzięki pojęciu wolności, które nie było antagonistyczne w stosunku do Dobra Wspólnego, nie występowała wówczas sprzeczność między Dobrem Wspólnym a Dobrem Osobistym. Dobro było z zasady jedynie wspólne – wolność zaś osobista!

https://youtu.be/CljT_8f2m7o

Dobro Wspólne a Dobro Osobiste – konflikt czy harmonia?

DOBRO OSOBISTE to obszar obiektywnych potrzeb i interesów jednostkowych, które można zaspokoić przede wszystkim w oparciu o dobra materialne i wartości bez naruszania wolności innych. Dobro Osobiste odnosi się przede wszystkim do kategorii (wartości) wolności. Dobro Wspólne natomiast do bezpieczeństwa i sprawiedliwości, które mają przede wszystkim wymiar społeczno – wspólnotowy. Natomiast INTERES OSOBISTY to świadomość, subiektywne wyobrażenie (i wynikająca z niego realizacja Dobra Osobistego). Tu również optimum występuje, gdy Dobro Osobiste = Interes Osobisty. Oczywiście Interes Osobisty często nie pokrywa się z Dobrem Osobistym. Wtedy nie następuje faktyczna tożsamość między Interesem Osobistym a Dobrem Osobistym a jedynie „próba” jego realizacji. Przykładem może być sytuacja, kiedy dziecko sądzi, że jego Dobro Osobiste (w istocie subiektywnie pojęty Interes Osobisty) to np. gra na komputerze przez kilka godzin dziennie, co izoluje go społecznie i oducza empatii, a tego nie sposób uznać za realizację Dobra Osobistego dziecka. Rolą rodzica, a w przypadku narodu prawdziwych elit, jest perswazja, której celem jest nauka mądrości polegającej na tym, żeby subiektywne stało się obiektywnym.

Dojrzałość i samoświadomość narodu powinna być mierzona stopniem spójności między Dobrem Wspólnym a Dobrem Osobistym, ich harmonią. Szczęśliwe i spełnione społeczeństwo to takie, które łączy pomyślność indywidualną (również w znaczeniu rodziny) z pomyślnością w znaczeniu zbiorowym, wspólnotowym.

Dobro Wspólne jest często stawiane w opozycji do Dobra Osobistego. To błędne podejście – wynalazek ery liberalizmu. Dobro Wspólne jest raczej wspólną glebą na której mogą rozwijać się i dążyć do pomyślności i dobrobytu osoby oraz rodziny. A o ziemię trzeba dbać: nawozić ją, pielić, podlewać. Dobro Wspólne i Dobro Osobiste jest więc komplementarne i współzależne. Dobro Wspólne jest też odziedziczoną po przodkach ojcowizną, która wymaga pracy i troski, aby przenieść ją w czasie dla przyszłych pokoleń. Jest w związku z tym również moralnym zobowiązaniem wobec przodków, zwłaszcza tych, którzy ponieśli ofiarę krwi i życia. Ale jest również zobowiązaniem wobec przyszłych pokoleń. Dobro Wspólne jest kwintesencją narodu – wspólnoty w czasie i przestrzeni. Rozumieli do doskonale nasi przodkowie w czasach świetności I Rzeczypospolitej, która stanowiła nowatorskie i skuteczne wdrożenie idei harmonizowania wolności osobistych z Dobrem Wspólnym – wyprzedzające epokę i oczywiście ograniczone historycznymi realiami (zawężenie obywatelskości do „jedynie” 10 % społeczeństwa, czyli stanu szlacheckiego – jeszcze w XIX w. w Anglii prawa wyborcze przysługiwały ok. 3 % społeczeństwa).

W umysłach szlachty nie funkcjonowało pojęcie Dobra Osobistego. Istniało jedynie pojęcie wolności osobistej, gwarantowanej przez podstawowe prawa obywatelskie. Dobro natomiast było zawsze wspólne. Dzięki pojęciu wolności, które nie było antagonistyczne w stosunku do Dobra Wspólnego, nie występowała wówczas sprzeczność między Dobrem Wspólnym a Dobrem Osobistym. Dobro było z zasady jedynie wspólne – wolność zaś osobista!

Wolność była rozumiana jedynie jako zbiór swobód i praw służących Rzeczpospolitej. Podstawowym budulcem tkanki społecznej był zaś wielopokoleniowy dwór – gniazdo, będący małą wspólnotą, w przeciwieństwie do wielkiej – Rzeczpospolitej. Dlatego taką oczywistością było pojęcie Dobra Wspólnego, które było rozszerzeniem rozumienia „małej wspólnoty” zakorzenionej w kulturze agrarnej, odczuwania przyrody i życia zgodnie z jej rytmami. Obywatel I Rzeczypospolitej był, zapatrzonym w swoją szablę, wojownikiem broniącym wspólnej ziemi. Stąd charakterystyczny dla kultury staropolskiej konserwatyzm – cześć dla przodków oraz szacunek dla tradycji połączona z nieufnością w stosunku do wszelkich nowinek, zwłaszcza z obszaru spraw publiczno – politycznych. Podobny rys, wynikający z rolniczego charakteru społeczeństwa i swego rodzaju narodowej pychy, posiadała kultura chińska. Idea Państwa Środka była nieco utopijnym oraz idyllicznym obrazem doskonałości urządzenia egzystencji wspólnoty, która miała trwać niezmiennie przez wieki. Podobny był też los polityczny obu krajów – brutalny, niszczący atak z zewnątrz (rozbiory, w przypadku Chin np. XIX wieczne wojny opiumowe, upadek cesarstwa).

O oryginalności staropolskiej myśli politycznej stanowiło pojęcie „Rzeczpospolita”, nie „państwo”, nie „republika” i nie „monarchia”, a właśnie Rzeczpospolita jako kwintesencja Dobra Wspólnego, czyli organizmu politycznego, powiązanej prawem wspólnoty wolnych ludzi, którą ustanowiono „ku życiu dobremu i szczęśliwemu” (Andrzej Frycz Modrzewski), gdzie nie występował konflikt między osobą a zbiorowością, bowiem Rzeczpospolita stanowiła własność wszystkich obywateli, których obowiązkiem była troska o nią i odpowiedzialność za nią. Obowiązki wpierw, później wynikające z nich prawa. Przykładem niech będzie mechanizm awansu społecznego do narodu szlacheckiego (który stanowił aż 10% społeczeństwa) – instytucja tzw. piechoty wybranieckiej. Polegała ona na nadawaniu chłopom na własność 18 ha (1 łan) ziemi i zwolnienia z danin i powinności w zamian za służbę wojskową, która mogła zakończyć się nawet nadaniem szlachectwa. Takie było staropolskie rozumienie sprawiedliwości, czyli harmonii między prawami a obowiązkami i odpowiedzialnością za Ojczyznę. Służba Rzeczpospolitej i męstwo wykazane w jej obronie powinno być wynagrodzone nobilitacją.

Rzeczpospolita w XVI w. posiadała najlepiej rozwinięty, oparty na uniwersalnych wartościach, i sprawny system demokracji bezpośredniej udowadniający, że może być ona z powodzeniem stosowana w dużych państwach, a nie jedynie a w małych kantonach szwajcarskich czy niewielkich miastach – republikach. Dlatego polski model ustrojowy oparty na umowie społecznej, gdzie nie król rządził, ale prawo (non rex sed lex regnat) był bardzo atrakcyjny dla innych nacji, co sprawiało, że rozrost terytorialny Rzeczypospolitej przebiegał nie na drodze siłowej ekspansji i podboju, lecz pokojowo na zasadzie dobrowolności.

Z tym duchem związane było też prawo do obywatelskiego nieposłuszeństwa (zwolnienie z przysięgi wierności królowi), kiedy władza królewska łamała zasady (konfederacja, rokosz). Już dziś powinniśmy zacząć odwoływać się do tych tradycji, by jutro nasze dzieci nie doświadczyły wzięcia w korporacyjny jasyr, bez szans na poprawę losu i odzyskanie wolności, którą tak cenili nasi ojcowie (przodkowie).

Dziś nie mamy świadomości jak uniwersalna myśl polityczna I Rzeczpospolitej była atrakcyjna dla krajów ościennych i ich elit. Miarą jej cywilizacyjnej dojrzałości był, posługując się terminologią Feliksa Konecznego, wykształcony dualizm prawny, czyli oddzielenie prawa prywatnego od publicznego. Można również stwierdzić, że oparty na umowie społecznej ustrój ówczesnej Polski był zaprzeczeniem prawa morskiego, w którym obywatel jest de facto towarem, częścią aktywów państwa – korporacji. Dlatego po epoce nacjonalizmów (XIX – XX w.) wzorce obywatelskiej demokracji bezpośredniej z czasów I Rzeczypospolitej stają się znów atrakcyjne w skali międzynarodowej.

Piotr Jankowski

Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis!

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.


*